[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osławionego Wenecjanina Marco Polo.
Wodzowie Jarów oraz ich mędrcy i politycy starali się, bardzo zresztą
dwornie, wydobyć od nas informacje. W tym samym czasie wysłali pośpiesznie
ekspedycję na Tharixan, by naocznie sprawdzić, co tam się wydarzyło. Lady
Katarzyna przyjęła ich z honorem i dopuściła do rozmów z dowolnym
Wersgorem. Ukryła tylko Branithara, gdyż on mógłby powiedzieć zbyt wiele
prawdy. Pozostali, nawet Huruga, nie wiedzieli b nas nic prócz niezbyt jasnych
wspomnień z błyskawicznego i miażdżącego ataku.
Nie znając różnic w ludzkim wyglądzie nie zdawali sobie sprawy, że garnizon
Darova był obsadzony przez najsłabszych z nas. Policzyli tylko wszystkich i nie
mogli dać wiary, że tak małą siłą zdołaliśmy to wszystko osiągnąć. Z -pewnością
mieliśmy w odwodzie jakieś nieznane moce! Gdy ujrzeli naszych pasterzy,
jezdzców, kobiety szykujące jadło na ogniskach, z łatwością przełknęli
wiadomość, że nade wszystko cenimy życie na łonie natury, takie zresztą były ich
własne ideały.
Mieliśmy szczęście, że bariera językowa skazywała ich tylko na to, co mogli
oglądać. Uczący się wersgorskiego młodzieńcy opanowali jak dotąd zbyt mało
słów jak na rozmowę. Dzięki Bogu! W przeciwnym razie wielu spomiędzy gminu
(i niejeden z możnych) wygadałoby się o trwodze i niewiedzy i żebrałoby o
zabranie ich na powrót do domu. Z konieczności tłumacząc wszystkie rozmowy z
Anglikami mogłem je-kontrolować. A ja przekazywałem tylko radosną
bezczelność sir Rogera.
Ten nie taił przed nimi, że wkrótce spadnie na Darovę rozwścieczona flota
Wersgorów. Chełpił się tym nawet. Twierdził, iż jego pułapka jest zastawiona, a
jeśli Bodą i pozostałe planety nie pomogą mu jej zamknąć, będziemy zmuszeni
zwrócić się po pomoc do Anglii.
Wizja armady całkowicie nieznanego królestwa, wkraczającej w ich
przestrzeń, niepokoiła przywódców Jarów. Nie łudzę się -niektórzy z nich brali
nas za zwykłych awanturników, może nawet banitów, co w żaden sposób nie
mogli liczyć na pomoc z rodzinnych stron, ale inni musieli przekonywać ich w
następujący sposób:
- Czy odważymy się stać z boku i nie brać udziału w tym, co ma się wydarzyć?
Nawet jeśli to piraci, nie można zaprzeczyć, że podbili całą planetę i nie okazują
żadnego lęku przed imperium wersgorskim. W każdym razie trzeba przygotować
się na wypadek, gdyby Anglia - wbrew ich zapewnieniom - okazała się agresywna
72
nie mniej od niebieskoskórych. Nie byłoby lepiej wspomóc tego Rogera i przy
sposobności samemu się wyzwolić, opanować i złupić trochę planet? Inną
możliwością może być tylko sprzymierzenie się z Wersgorami przeciw niemu, a to
jest nie do pomyślenia!
Na domiar złego wyobraznia Jarów została wielce pobudzona. Widzieli sir
Rogera i jego towarzyszy galopujących ich cichymi alejami, słyszeli o zwycięstwie
odniesionym nad ich odwiecznymi wrogami. Ich kultura, z dawna oparta na
wiedzy o niewielkiej tylko części wszechświata, musiała ich przekonać, iż poza
zasięgiem ich map istnieją starsze i silniejsze rasy. Zatem gdy usłyszeli
nawoływanie do wojny, zapalili się i wrzaskliwie się jej dopominali. Bodą była
prawdziwą republiką, niepodobną do wersgorskiej ułudy, toteż głos ten rozległ
się szerokim echem w parlamencie. Ambasador wersgorski protestował i groził
zniszczeniem Body. Lecz że był z dala od domu i jego wieści potrzebowały
długiego czasu na dotarcie do miejsca przeznaczenia, wiec nikt na to nie zważał, a
tłum obrzucił kamieniami rezydencje dyplomaty.
Sam sir Roger wiódł rozmowy z dwoma innymi ambasadorami gwiezdnych
narodów Ashenkoghli i Przótanów. Te dziwne znaki w nazwie drugiego narodu
są moim własnym wynalazkiem i mają oddawać następujące po sobie gwizd i
pomruk.
Wszystkie te rozmowy były do siebie bardzo podobne, wystarczy więc, że
przytoczę jedną z nich. Jak zwykle prowadzona była po wersgorsku. Miałem
więcej niż zwykle kłopotów z tłumaczeniem, jako że Przótanin znajdował się w
pudle zawierającym niezbędne mu ciepło i trujące powietrze i mówił przez
przekaznik głosu, a na dodatek z akcentem gorszym od mojego. Nigdy nie
starałem się nawet poznać jego imienia ani rangi, bo to dla ludzkiego umysłu
wymagałoby pojęć subtelniejszych niż księgi Majmonidesa. W myślach
nazywałem go Trzecim Mistrzem Północno-Zachodniego Roju, a na własny
użytek nadałem mu. imię Ethelbert.
Poproszono nas do błękitnego, chłodnego pokoju położonego wysoko nad
miastem. Podczas gdy ledwie widoczne przez szkło pudełka mackowate kształty
Ethelberta wiły się w formalnych uprzejmościach, sir Roger rozglądał się
naokoło.
- Szerokie okna i do tego rozwarte jak wrota stodoły - mruczał. - Co za
okazja! Wybornie by się atakowało to miejsce. Na początku rozmowy Ethelbert
wyznał:
- Nie mam prawa sam zobowiązać Rojów do żadnej polityki. Mogę tylko
wysłać im swoje rekomendacje. Jednak ze względu na to, że mój lud ma umysły
mniej zindywidualizowane niż zwykle to bywa, mogę dodać, że rekomendacje
będą mieć duże znaczenie. Równocześnie mnie samego także jest trudniej
przekonać.
To już rozumieliśmy. Ashenkoghlowie zaś byli podzieleni na klany, a ich
ambasador był przywódcą jednego z nich i mógł na własną odpowiedzialność
zwołać flotę. To tak uprościło nasze obrady, że dopatrywaliśmy się w tym palca
Opatrzności. Ośmielę się też rzec, iż pewność siebie, jaką przy tym zdobyliśmy,
była cennym nabytkiem.
73
- Znasz, drogi panie, argumenty przedstawione przez nas Jarom - odparł sir
Roger. - SÄ… one nie mniej stosowne dla Pur... pur.. czy jak tam, na PanienkÄ™
Najświętszą, nazywa się ta wasza planeta.
Czułem rozdrażnienie w stosunku do barona, który zrzucił na mnie cały
ciężar rozmowy i uprzejmości w dobieraniu słówek. Wersgorski był językiem tak
barbarzyńskim, że nadal nie mogłem w nim odpowiednio myśleć. Gdym tedy
tłumaczył francuszczyznę sir Rogera, najpierw przekładałem jego słowa na
angielski z moich czasów chłopięcych, potem na dostojne frazy łacińskie, by na
ich podstawie budować zdanie wersgorskie, a te Ethelbert tłumaczył w swym
umyśle na przótański... Cudowne są dzieła boże.
- Roje wiele ucierpiały w przeszłości - przyznał ambasador. -Wersgorowie
ograniczają ruchy naszej floty i pozaplanetarne włości, i domagają się wielkich
danin w szlachetnych metalach, ale nasz własny świat jest dla nich bezużyteczny,
a zatem nie mamy. powodu lękać się całkowitego podboju, tak jak może on grozić
Bodzie i Ashenkowi. Po co mamy prowokować ich gniew?
- Te stworzenia nie znają pojęcia honoru, więc mu powiedz, że jeśli pokonamy
Wersgorów, będą zwolnieni od wszystkich ograniczeń i danin.
- Oczywiście - początek odpowiedzi był chłodny. - Jednak zysk nie jest tak
duży, by równoważyć ryzyko zbombardowania planety i jej kolonii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl