[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzymanym w lewej dłoni, odkaszlnął w chusteczkę w drugiej ręce i wyrzucił ją do kosza na
śmieci. Odznaczał się typową dla byłych więzniów oszczędnością ruchów, jaką Omar Jussef
dostrzegł u ochroniarza Chamisa Zejdana w hotelu.
Cree przywitał się z Al-Farą i przypomniał mu, że spotkali się podczas ostatniej
wizyty delegacji ONZ-u z Nowego Jorku. Al-Fara niczym nie dat po sobie poznać, że go
pamięta. Cree przedstawił Wallendera i Omara Jussefa. Wallender, uścisnąwszy zwiotczałą
dłoń pułkownika, przyłożył sobie rękę do serca. Był to arabski gest szczerości, na którego
widok Omar Jussef się uśmiechnął.
Al-Fara polecił sekretarce przygotować herbatę. Zakrył usta chusteczką, chcąc
ponownie splunąć. Oczy, które się przyglądały bacznie Omarowi Jussefowi, były czerwone
od krążącego w powietrzu pyłu, mimo to jednak wydawały się bystre i niebezpieczne. Omar
Jussef spojrzał spod przymkniętych powiek na dokument na ścianie. Był to dyplom wydziału
prawa uniwersytetu Al-Azhar. Może to właśnie wyjaśnia, dlaczego kazał aresztować
człowieka, który oskarżył uczelnię o sprzedawanie dyplomów funkcjonariuszom służby
bezpieczeństwa, pomyślał. Kiedy znów skierował wzrok na Al-Farę, zauważył, że pułkownik
uchwycił jego spojrzenie. Nie odrywając oczu od Omara Jussefa, splunął w chusteczkę.
- Pułkowniku, chcielibyśmy porozmawiać o sytuacji naszego nauczyciela Ejada
Maszarawiego - oświadczył Wallender.
Al-Fara wydal z głębi gardła charkot i splunął ponownie. Wallender kontynuował:
- Przypuszczamy, że doszło do zwykłego nieporozumienia. Chcielibyśmy się upewnić,
że ustaz Maszarawi zostanie uwolniony. Rozumiemy, że przebywa tutaj.
- W tej sprawie toczy się śledztwo - poinformował Al-Fara i zapalił następnego
papierosa. - Musi być zakończone, nim zostanie uwolniony.
- Czy mogę spytać, co jest przedmiotem tego śledztwa?
Al-Fara cmoknął i uniósł brodę, co oznaczało odpowiedz negatywną.
- Wydaje się, że ustaz Maszarawi został aresztowany z powodu oskarżeń o korupcję,
jakie wysuwał - oznajmił Wallender. - Twierdził, że uniwersytet sprzedaje dyplomy
funkcjonariuszom służby bezpieczeństwa.
- Jesteśmy świadomi tego oskarżenia - odpowiedział pułkownik.
- Można to jednak z pewnością wyjaśnić. Profesor uniwersytetu ma prawo do
swobody wypowiedzi. Musi mieć prawo do krytykowania instytucji państwowych, by
zapobiegać korupcji. Wykładowcy wyższych uczelni to niejednokrotnie eksperci w kwestii
przestrzegania prawa. Działają w imieniu społeczeństwa.
- Jest pan.. z jakiego kraju?
- Ze Szwecji.
Al-Fara zaciągnął się papierosem i zasmarkał głośno w chusteczkę.
- W Szwecji panuje niezmącony niczym spokój, możecie więc pozwolić sobie na
przestrzeganie wszelkiego rodzaju praw. Gdyby pański kraj był zagrożony brutalną okupacją,
sam by się pan przekonał, że te wszystkie swobody, o których pan mówi, okazałyby się
znacznie mniej przydatne. Pózniej, kiedy już uzyskamy własne państwo, ustanowimy
oczywiście te swobody i prawa. Naród palestyński zasługuje na nie.
- Według ONZ-u te swobody to warunek wstępny powstania prawdziwego państwa
palestyńskiego. Może pan dopomóc w tym trudnym procesie, uwalniając ustaza
Maszarawiego.
- Rzeczą o wiele ważniejszą jest umożliwienie siłom bezpieczeństwa działań
przeciwko kolaborantom w związku z zagrożeniem, jakie stanowi dla naszego narodu Izrael.
- Nikt nie wspominał o kolaborantach - wtrącił Omar Jussef. - Mówiliśmy o korupcji
na uniwersytecie.
Al-Fara splunął w chusteczkę i spojrzał na nią z wyraznym obrzydzeniem.
- Mógłby pan przynajmniej wyjaśnić istotę zarzutów przeciwko Maszarawiemu,
żebyśmy mogli zastanowić się nad jego obroną - spytał Wallender. - Niewykluczone, że to
wszystko jest wynikiem pomyłki.
Sekretarka przyniosła małe filiżanki herbaty na spodkach z kwiecistym wzorem. Omar
Jussef czekał, aż Al-Fara wsypie do napoju cukier z trzeciej saszetki. Paznokieć na małym
palcu prawej dłoni pułkownika miał długość prawie dwa centymetry - powszechny obyczaj
pośród tych, którzy chcą dać do zrozumienia, że nie muszą pracować własnymi rękami. Długi
paznokieć był ciemnożółty, jak mocz odwodnionego człowieka.
- Jak pan odpowie na zarzuty o korupcję? - spytał Omar Jussef.
- Korupcję? Ten kolaborant broni się, wysuwając oskarżenia pod adresem ludzi,
którzy strzegą Palestyńczyków przed takimi jak on - oświadczył Al-Fara, patrząc w herbatę,
którą mieszał. - Nie ma żadnej korupcji. Dochodzi do pomyłek, to prawda. Gdyby nikt ich nie
popełniał, Allah nie musiałby zsyłać nam proroków, by pokazali właściwą drogę.
- A więc ktoś sprzedawał dyplomy przez pomyłkę? Nie była to zatem korupcja, tylko
coś w rodzaju potknięcia? - spytał Omar Jussef.
- Nie wiem, czy dyplomy były sprzedawane. Zresztą, tak czy inaczej, ten budynek to
nie uniwersytet. Trafiliście pod niewłaściwy adres.
- Miałoby jednak znaczenie dla podległej panu służby, gdyby pańscy agenci kupowali
sobie dyplomy, by uzyskać awans i wyższe wynagrodzenie od rządu.
- Nie brakuje nam pieniędzy. Moglibyśmy płacić więcej, gdybyśmy chcieli. Mamy
dwa tysiące funkcjonariuszy, to niewielka liczba. Podniesienie im pensji nie kosztowałoby
znowu tak dużo. - Al-Fara siorbnął herbaty i otarł chusteczką wąsy. - Mamy do czynienia w
Gazie z obcymi wpływami. Ze szpiegami. Tym się zajmujemy.
Pułkownik powiódł spojrzeniem wzdłuż długiego stołu i wlepił wzrok w telewizor na
końcu pokoju. Stacja informacyjna ponownie pokazywała materiał z pogrzebu wojskowego,
jaki miał miejsce poprzedniego dnia. Z ledwie dostrzegalnym uśmiechem szyderstwa Al-Fara
obserwował tłum wokół trumny owiniętej palestyńską flagą. Podniósł do ust mały palec i
zaczął sobie grzebać w zębach długim pożółkłym paznokciem.
- Prowadzicie przeciwko Maszarawiemu śledztwo w sprawie szpiegowania dla CIA? -
spytał Omar Jussef.
- Możliwe. - Al-Fara nie odrywał wzroku od telewizora. Omar Jussef przeszedł na
arabski.
- Pan także pracuje dla CIA.
Pułkownik się nie poruszył, ale z jego krtani dobył się przeciągły oddech
przypominający oddalony dzwięk odrzutowca.
- Co konkretnie miałby Maszarawi szpiegować? - ciągnął Omar Jussef. - Reaktor
atomowy w Gazie? Taktykę palestyńskiej drużyny piłkarskiej?
Al-Fara obrócił z wolna spojrzenie na Omara.
- Sądzi pan, że nie ma szpiegów w Gazie?
- Myślę, że łatwo w dzisiejszych czasach przykleić komuś etykietkę szpiega.
- Dlatego właśnie, że jest ich tak wielu.
- Podziwiam pańską logikę - odrzekł powoli Omar Jussef. Po chwili milczenia dodał: -
Pan Wallender i pan Cree chcieliby odwiedzić Maszarawiego jako przedstawiciele ONZ-u,
organizacji, która zatrudnia go wówczas, gdy nie pracuje na uniwersytecie.
Al-Fara odwrócił się na dobre od telewizora i wlepił wzrok w Omara Jussefa. yrenice
mu się zwęziły. Kiedy aresztowali Maszarawiego, ten facet nie miał pojęcia, że nauczyciel
pracował także dla ONZ-u, pomyślał Omar Jussef. Profesor Maki mu nie powiedział, więc
teraz jest wściekły, bo cudzoziemcy będą go za tę sytuację obwiniać. Wewnętrzna sprawa
zamieniła się nagle w incydent międzynarodowy, a na tym mu przecież nie zależy.
- Nie możecie się z nim widzieć - oświadczył Al-Fara. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl