[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zbyt licznymi więzami.
Teraz wszystkie je miała przeciąć. Popołudniowa herbata wyznaczała
tak\e koniec jej dy\uru, a potem była wolna: pozostawało tylko spakować tych
kilka drobiazgów i z rana mogła ruszać.
Domek w Norfolk oznaczał nowy początek i nową szansę. Tak wiele razy
rozpoczynała nowe \ycie, i\ sama dziwiła się, \e ciągle ma nadzieję na
zdecydowaną odmianę losu. Choć tym razem nie tyle była to nadzieja, ile
bezmierne znu\enie obecną sytuacją. Ka\da zmiana mogła być tylko na lepsze!
W połowie dy\uru odniosła wra\enie, \e ktoś ją obserwuje. Natychmiast
pomyślała o Paulu, ale wszędzie przy stolikach siedzieli nieznajomi. Nie mogła
się jednak uspokoić, a\ wreszcie jej myszkujące spojrzenie odnalazło go w
drzwiach.
Stał wpatrzony w nią w tej pozie absolutnej pewności siebie, której tak
mu zazdrościła. Usiłowała się skupić na swych obowiązkach i za wszelką cenę
nie spoglądać w jego stronę.
Bardziej poczuła, ni\ dojrzała, jak idzie przez wielką salę. Dreszcz
oczekiwania unosił się od dołu krzy\a coraz wy\ej i wy\ej, wręcz ją parali\ując,
a\ jej ukochany, ojciec jej dziecka, Paul Deverill, stanął tu\ obok i powoli opadł
na fotel.
 Przepraszam pana, ale stolik nie jest jeszcze zupełnie przygotowany 
powiedziała odruchowo, czując zarazem idiotyzm tych rutynowych słów. Czy\
to nie śmieszne zwrócić się tak do mę\czyzny, który trzymał ją kiedyś w czułym
uścisku i kochał tak, jak nigdy dotąd nie była kochana? Z drugiej jednak strony,
czy\ mogła potraktować go inaczej ni\ jak obcego klienta? Wszak o to mu
chyba chodziło?
Ale jeśli tak, po co w ogóle przyszedł?
 Nie spieszy mi się. Mogę poczekać  padła spokojna odpowiedz.
 Paul...  szepnęła mimowolnie.
 A zatem pamięta pani, jak mi na imię? Czuję się pochlebiony.
 Paul, proszę...  Ale tak naprawdę nie wiedziała, o co prosi, o co chce
prosić, o co mo\e prosić.
 Kiepsko jakoś pani wygląda, pani Hammond  powiedział chłodnym
głosem, w którym mo\na było wyczuć tłumiony gniew. Za có\ mógł gniewać
się na nią? Litości!  Czy pani mą\ nie potrafi doprawdy lepiej się o panią
zatroszczyć? A mo\e to upojne noce odpowiedzialne są za cienie pod oczyma?
Jeszcze trochę pamiętam, jak... nieskrępowana potrafi być pani w nocy.
Briona stanęła jak wryta. Niezale\nie od całego oburzenia i poni\enia,
jakie odczuła, pewna część mózgu zarejestrowała, \e Paul dowiedział się o jej
mał\eństwie. Nie miał jednak pojęcia, \e nie tylko stała się \oną innego
mę\czyzny, ale tak\e i wdową. To było coś, co mogłaby przeciwstawić
okrutnemu atakowi, gdyby... Gdyby wiedziała, o co mu chodzi.
I nagle olśniła ją myśl. Sheena oznajmiła, \e to fakt jej związania z innym
człowiekiem prowokuje Paula. Wieczny myśliwy chciał, \eby się ukorzyła, a
kiedy ju\ zdradziła Matthew, miał nadzieję, i\ na zawsze ju\ pozostanie jego,
Paula Deverilla, własnością, choćby ten przestał się nią interesować.
Poczuł się pewnie straszliwie ura\ony, kiedy odkrył, \e jednak wyszła za
Matthew. Nie znał okoliczności i dlatego jego ambicja domagała się zemsty.
Dlatego był teraz tutaj. Dlatego ją prześladował. Sądził, \e była z Matthew, a
przecie\ powinna ciągle śnić o nim. I w jednej chwili powróciła dawna
nienawiść.
Paul natomiast nie był jeszcze syty zemsty.
 Jest pani mo\e tak... nieskrępowana z Matthew, jak bywała pani ze
mną? I czy aby on wie, \e to mnie zawdzięcza tę drobną przemianę, która w
pani nastąpiła?
 Przestań!  krzyknęła Briona, nie panując nad głosem.  Przestań
natychmiast!
Brwi Paula uniosły się w wyrazie zdziwienia.
 Doprawdy, czy\by z gwałtowności pani reakcji nale\ało wnosić, \e
\ałuje ju\ pani tych pospiesznych zaślubin? Czegoś takiego mo\na było się
spodziewać, ale wszystko da się załatwić.
 Co pan ma na myśli?  zapytała, starając się dostosować do jego zimnej
nienawiści.
Sięgnął po jej dłoń, podniósł ją do ust i ucałował. Nie uszedł jego uwagi
dreszcz, który przebiegł Brionę, uśmiechnął się przeto mściwie i zło\ył w jej
ręce klucze z doczepionym adresem.
 Znamy się ju\ zbyt dobrze, moja miła, \eby bawić się jeszcze w
półsłówka. Ma pani potrzeby, które zawsze będę potrafił zaspokoić. A pani mą\
prędzej czy pózniej sam zrozumie, \e nie jest pani tym słodkim aniołkiem, na
którego pani wygląda. Ilekroć więc pani zapragnie, ja czekam.
 Moja miła ! Có\ on w ogóle wiedział o miłości? Nic. I jak w ogóle śmiał
potraktować ją jak ostatnią dziwkę? Pragnęła ugodzić go jak najboleśniej i nagle
znalazła sposób.
 Noszę w sobie dziecko Matthew. To pewien kłopot, który pewnie psuje
panu szyki, prawda? Pan, wieczny kokiet, chyba lepiej zrobi ofiarowujÄ…c te
klucze jakiejÅ› innej naiwniaczce! To ju\ nie ze mnÄ…!
Cisnęła tacę na stół i wybiegła z restauracji, niczego nie widząc, niczego
nie słysząc i pragnąc niczego nie czuć.
ROZDZIAA DWUNASTY
Kierowca mikrobusu wysadził Brionę w szczerym polu i wskazał jej
dró\kę, zarośniętą i wąską.
 Willow Cottage jest parę kroków stąd. Przeje\d\am tędy dwa razy, o
dziesiątej i piętnastej, gdyby to panią interesowało.
Poczekała, a\ wóz zniknie w tumanach kurzu i ruszyła ście\ką. Po
zaduchu panującym w autobusie lekki powiew stanowił prawdziwą ulgę.
Brnęła przed siebie, nieustannie spoglądając pod stopy, gdy\ traktorowe
koleiny tak zarosły zielskiem, \e stale potykała się o nierówności.
Znała wieś na tyle, by orientować się, \e  parę kroków mo\e oznaczać
równie dobrze jeden, jak pięć kilometrów, ale droga wiła się w nieskończoność,
a ciągle nie było widać \adnego domku i \adnych w ogóle zabudowań.
Neseser zaczynał nieznośnie cią\yć, a d\insy przywierały do spoconych
nóg. Co gorsza, wiedziała, \e nie ma \adnych butów, którymi mogłaby zastąpić
uwierajÄ…ce coraz bardziej z ka\dym krokiem mokasyny.
Sama podró\ z Londynu była dostatecznie męcząca: pociąg z przesiadką,
potem autobus, wreszcie mikrobus. Fizyczne wyczerpanie było jednak niczym w
porównaniu z psychiczną udręką. Paul nie odstępował jej ani na kilometr, ani na
metr. Nieprzerwanie odtwarzała okropną scenę w restauracji i rozpaczliwie
szukała jakiegoś wytłumaczenia dla jego barbarzyńskiego zachowania.
Nic nie przychodziło jej do głowy i oto była teraz tutaj, na piaszczystej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl