[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeszcze nie, boję się zadzwonić. Nie chcę nią manipulować. Tu w grę wchodzi
wielka przyjazń. Mnie to bardzo boli.
 Wierzę ci, że jest ideałem, ale ja jestem tylko bezduszną detektywką, która, jeśli
zacznie ulegać emocjom, zostanie bez pracy. Nie chcę udowodnić, że to ona, przeciwnie,
za wszelką cenę chcę ją wykluczyć. A ponieważ wiem, jak ważna jest dla ciebie, staram
się, żeby wasza przyjazń nie ucierpiała. Słuchaj, nie mogę dłużej rozmawiać, mam inną,
na szczęście znacznie prostszą sprawę. Pa.
Kiedy już zasypiam, Anka znów dzwoni. Naprawdę przesadza, jest dwunasta.
 Anka, ja już śpię, jutro, dobrze?
 Nie rozłączaj się  słyszę w słuchawce głos Marcina.  Przepraszam, że tak
pózno, zbieram się od wielu dni i w końcu się odważyłem. Dwie godziny temu zostałem
dziadkiem.
 Chłopiec czy dziewczynka?
 Dziewczynka, 52 centymetry, trzy kilo pięćset. Jutro do niej jadę. Pobędę w
Warszawie przez tydzień, żeby im trochę pomóc. A potem wracam, bo moja żona
wychodzi ze szpitala.
 %7Å‚yczÄ™ ci powodzenia.
 Chciałem ci wysłać książkę, ale nie mam adresu.
 Przyślę ci esemesem. Zaraz to zrobię.
 Dzięki, dobranoc.
Mogę się pożegnać ze snem. Biorę z szafki swoje wiersze, które leżą tam od
czasu, kiedy Baśka mi je oddała. Tym razem uznaję, że nie są takie złe. Kilka z nich
wręcz mi się podoba. Fajny jest ten o moim dziadku. I ten, który pisałam z myślą o
Sławku. Ale za pózno, żeby wracać dziś do pisania. Nawet nie wiem, co się dzieje w
polskiej literaturze. Przypominam sobie, że Marcinowi też się podobały. Olśniewa mnie 
ten ostatni egzemplarz podarowałam jemu, wpisując nawet jakąś dedykację. Wstaję, bo i
tak nie zasnę. Czekając, aż zagotuje się woda, stoję w oknie, za którym już od trzech dni
pada gęsty śnieg. W budynku naprzeciwko pali się w jednym oknie  u Maksa.
Odruchowo się cofam, nie wiem dlaczego. Po tym Steinbecku czuję do niego niechęć&
Kiedy człowiek się boi, przestaje lubić ludzi i podejrzewa ich o złe intencje. Właściwie
każda z osób, które znam, choć przez chwilę miała twarz mojego wroga. Artur
powiedział, że to kobieta, ja jednak widzę męską twarz: całkiem ładną, lecz chłodną i bez
wyrazu.
Stawiam na stole parującą herbatę i włączam laptop, po czym wiedziona jakimś
instynktem, wręcz przymusem, zaczynam pisać:  Krążę po ogromnym, ponurym
budynku, który przypomina opuszczoną fabrykę amunicji, a może raczej zdewastowane
koszary, i za wszelką cenę usiłuję się stamtąd wydostać, coraz bardziej przerażona, bo
ktoś za mną idzie . Nad ranem stawiam kropkę na końcu pierwszego rozdziału. Dochodzi
czwarta, mam przed sobą trzy godziny snu. Za mało, żeby się wyspać, ale powinno
wystarczyć, żeby przetrwać dzień.
Jedno z ostatnich grudniowych szkoleń dla pracowników Miecha. Myślę o tym z
ulgą, bo jestem już bardzo, bardzo zmęczona. Miech chce wypić kawę, ale, niestety,
muszę odmówić, bo jadę jeszcze do Janusza, który pewnie siedzi jak na szpilkach.
Powinien przejść jakieś szkolenie z cierpliwości. Nie myliłam się, wita mnie słowami:
 No, nareszcie.
 Miałam szkolenie.
 Wiem, wiem& Siadaj i referuj.
Wręczam mu odręczny szkic tego, co poprzedniego dnia wymyśliłam, a on słucha
w skupieniu. Nie przerywa mi, czasem notuje. Widząc, że nie protestuje nawet przy
najdziwniejszych pomysłach, ryzykuję również, jakby od niechcenia, ten pomysł z
poprawczakiem, którego nie zanotowałam w przekonaniu, że jest całkiem odlotowy. W
końcu milknę, bo na tym etapie nie mam już nic do powiedzenia, a on uśmiechnięty
mówi:
 Może masz rację. Ja też potrzebuję zmiany. Będziesz mózgiem całego projektu,
dam ci kogoś do pomocy i zatrudnię pracownika od brudnej roboty, który będzie
załatwiał wszystkie sprawy papierkowo-organizacyjne i logistyczne.
 Ja już mam kogoś takiego na oku. Chcesz usłyszeć?  Janusz kiwa głową. 
Wśród ochotników była jedna kobieta, która ma niesamowitą wiedzę, umiejętność
rozmawiania z ludzmi i zdolności organizacyjne. Zna się też na jakichś funduszach i
fundacjach, o czym ja nie mam pojęcia. Na tych szkoleniach nie można dużo zarobić, ale
jestem pewna, że dzięki nim przyciągniemy różne firmy.
 Nie musisz mnie już przekonywać. Klepnąłem to. Jestem szalony, wiem o tym,
mogę nawet zbankrutować.
 Nie, to niemożliwe. Zbankrutujesz, jeśli nic nie zmienisz.
 Wystarczy, zaczynasz się mądrzyć. Masz ankiety dla mnie?
 Są w porządku  mówię, wręczając mu ankiety z ostatniego szkolenia, które
poszło bardzo dobrze.  Czy Miech już zamówił kolejne?
 Niestety, nie. Odchodzi w styczniu z firmy i przekazuje swoje obowiÄ…zki komuÅ›
innemu. Tak więc decyzja zależy już od nowego szefa. Być może ma na oku jakąś inną
firmę, która mu zaproponuje prowizję.
 Aapówkę?
 Nie, prowizjÄ™.
I przetrwałam ten dzień, ale tego, czego Anka ode mnie żąda, już chyba nie dam
rady spełnić. Po powrocie znajduję w skrzynce mejlowej list z długą listą poleceń:
 Biegam po mieście za długonogą laską w ciuchach za sto tysięcy złotych, więc nie będę
mogła zadzwonić. Polecenia dla ciebie: 1. Niech Laura na kilka dni zamieszka z babcią.
Tak na wszelki wypadek. Potem wydam jej instrukcje. 2. Nie musisz zapraszać na
urodziny Weroniki, ale możesz to zrobić, tylko, broń Boże, nie wspominaj o wypadku ani
o Kacprze. Mam nadzieję, że nie zdążyłaś. 3. Zadzwoń do Kacpra i spytaj, co się wtedy
stało. 4. Na razie nie wolno ci z nikim rozmawiać. Najlepiej po prostu milcz. Pózniej
wszystko, no, prawie wszystko, ci wyjaśnię. Pa, A. .
Czy ona zwariowała? Ja prowadzę szkolenia, na których muszę gadać jak najęta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl