[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że on dawno zmarł, a ty żyjesz. Dziękujmy Bogu, że nikt nie zna dnia ani godziny, ale
każdy z nas... dziś, jutro... może zginąć w wypadku albo umrzeć na serce. Miejmy
jednak nadzieję, że nam to nie grozi. A zanim przyjdzie starość i śmierć, chyba
normalnym ludzkim pragnieniem jest żyć pełnią życia i cieszyć się każdym dniem.
Zauważył, że pod wpływem jego trzezwych słów posmutniała, więc się
opanował.
- Teraz, po takim wybuchu, pewnie znowu zmienisz zdanie. Hester oddychała z
trudem.
- Wiem, że do pewnego stopnia masz rację. To samo mówił mi teść w niedzielę
po...
- Teść był twoim gościem? - przerwał i gorzko się zaśmiał.
- A zatem wprowadziłaś mnie w błąd.
- Ja? Ciebie?
- Tak. Nie udawaj niewiniÄ…tka.
Przez chwilę mierzyli się groznym wzrokiem, ale gdy Patrick uśmiechnął się
uwodzicielsko, Hester zadrżała od stóp do głów.
- Lepiej będzie, jeśli zagram w otwarte karty - rzekł stłumionym głosem. -
Bardzo chcę, żebyś zaliczyła mnie do grona swoich znajomych, ale to mi nie
wystarczy. Pociągasz mnie tak mocno, że muszę użyć całej siły woli, żeby wysiedzieć
na miejscu. Ręce same mi się wyciągają ku tobie.
Hester zacisnęła pięści, jakby w ten sposób chciała uspokoić gwałtowne bicie
serca.
- Przez chwilę zastanawiałam się, czy masz nadzieję, że nasza wyprawa w
plener zakończy się miłosnymi igraszkami - rzekła półgłosem.
- Nadziei nie miałem, ale przyznaję, że tego chciałem. Wiesz, lubię szczere
kobiety.
- 42 -
S
R
- Zmieńmy już temat, dobrze? Miałam inne zaproszenie na dzisiaj...
- Od wielbiciela?
- Nie, dzwoniła znajoma, Annie Raymond. Należymy do towarzystwa
miłośników historii, a jej mąż, Dan, zajmuje się pośrednictwem...
- To od niego kupiłem dom. - Rzucił jej dziwne spojrzenie.
- Powiedziałaś, czemu nie możesz przyjść?
- Nie. Popełniłam błąd, bo i tak mnie wypyta, a ponieważ zataiłam powód,
pomyśli sobie Bóg wie co.
- Co mianowicie?
- Pytasz, jakbyś nie wiedział - mruknęła niechętnie.
- Ja na jej miejscu uznałbym, że spędzisz wieczór z którymś ze swych
adoratorów.
- Odpada, bo dwóch zaprosiła do siebie, a ja powiedziałam, że nie umówiłam
się z trzecim. Potem zresztą z powodu grypy przełożyła spotkanie na tę sobotę.
- Ośmielę się zauważyć, że w przyszłości będzie lepiej, jeśli powiesz, że
umówiłaś się ze mną. Oczywiście, jeśli tak się stanie. Zrobisz to?
- Co? Przyznam siÄ™?
- Nie. Pytałem, czy umówisz się ze mną?
- Dzisiejszy wieczór był bardzo udany - odparła wymijająco.
- Przyjmuję to jako odpowiedz twierdzącą. Dolać ci kawy?
- Bardzo proszÄ™.
Wreszcie zmienił temat i zaczął opowiadać o swej książce.
- Powoli budzi się uczucie między oskarżoną a jej obrońcą, który domyśla się,
że ona popełniła tę zbrodnię. Mimo to stara się przekonać sędziów o jej niewinności.
- Czy takie rzeczy często się zdarzają?
- Niestety.
Znów zmienił temat, aby opowiedzieć, jak odkrył miejsce nad strumieniem.
- Wieczorami chodzę na dalekie spacery, bo muszę odprężyć się i dotlenić po
całym dniu przed komputerem. Wilf, który zna te strony jak własną kieszeń, rysuje
mapki i radzi mi, gdzie iść. Dzięki temu znalazłem ten rajski zakątek. Podczas spaceru
- 43 -
S
R
układam w głowie następny odcinek powieści, a po powrocie pochłaniam to, co
przygotowała pani Robbins albo sam coś naprędce pichcę.
Odwiózł Hester dopiero około północy.
- Dobranoc, kopciuszku - szepnął, gdy stali przed furtką. - Wróciłaś cała i
zdrowa.
- Dziękuję, królewiczu. - Uśmiechnęła się czarująco. - Piknik był wspaniały.
- Cieszę się. Dla mnie wieczór był zachwycający.
- Jeszcze raz dziękuję i dobranoc.
- Dobranoc. Zpij smacznie.
Nie pocałował jej nawet w policzek i odjechał, zanim przestąpiła próg. Smutna
zamknęła drzwi i poszła prosto do sypialni. Po ciemku rozebrała się i położyła,
myślami krążąc wokół Long Wivutts. Nagle opadły ją wyrzuty sumienia, więc usiadła
i zapaliła światło.
- Wybacz - szepnęła, patrząc na fotografię męża. - Nie powiedziałam ci
dobranoc.
Uśmiechnęła się przepraszająco, ręką posłała całusa, zgasiła światło i położyła
się. Zasypiając, pomyślała, że i teść, i Patrick mają rację. Przeszłość nie wróci, więc
trzeba z żywymi naprzód iść.
Zbudził ją telefon.
- Słucham - powiedziała zaspanym głosem.
- Dzień dobry. Oj, chyba cię obudziłem.
- Dopiero wpół do dziewiątej - mruknęła gniewnie. - Niedziela jest jedynym
dniem, gdy mogę dłużej pospać.
- Przepraszam, ale nie uzgodniliśmy następnego spotkania.
- Doprawdy? - zdziwiła się, głośno ziewając.
- Mam nadzieję, że cię nie nudzę.
- Przepraszam.
- Chciałem zapytać, czy zaprosiłaś kogoś na lunch.
- Mnie zaproszono.
- Aha. Czyli nie mam co proponować wycieczki.
- Zaiste.
- 44 -
S
R
- Szkoda. Pojedziemy kiedy indziej.
- Z przyjemnością. - Powiedziała to niby bez entuzjazmu, mimo że
niecierpliwie czekała na konkretną propozycję.
Patrick ją rozczarował, mówiąc obojętnym tonem:
- Odezwę się niebawem. Do usłyszenia.
Odłożyła słuchawkę zirytowana i niezadowolona z siebie.
Poprzednio chciała ukrócić wszelkie spotkania, a teraz zachowywała się jak
podlotek, chociaż doskonale wiedziała, że to nie przystoi kobiecie w jej wieku.
- Witaj, Hester - powiedziała Natalie Conway. - Pięknie się opaliłaś.
- Jak długo siedziałaś w ogrodzie? - spytał David.
- Siedziałam! Wolne żarty. Zapowiadano deszcz, więc prędko przesadziłam
kilka roślin, skosiłam trawę i wyrwałam najgorsze zielsko. To oznacza, że mam wilczy
apetyt.
- A jak spędziłaś wieczór? - zapytał teść z niewinną miną.
- Byłam na wycieczce z panem Hazardem - odparła na pozór obojętnie.
- To ten, co kupił biurko? - zdziwił się David. - No tak, sama mu zawiozłaś...
- Musiałam, bo ty nie mogłeś doczekać się żony. - Zerknęła na zarumienioną
szwagierkę. - Mam nadzieję, że spędziliście baśniowy wieczór.
- Moje marzenie się spełniło - przyznał David.
- Kim jest ten pan? - zainteresowała się Tally.
- Krewny nowych właścicieli Ashdown House, z zawodu prawnik, ale teraz
pisze książkę. - Ani słowem nie wspomniała o spotkaniu w sądzie.
- Ciekawy jako człowiek? - spytała Tally. - A jego dom?
Hester opisała dom ze szczegółami, gdyż wszystkich interesował. Wiedziała, że
przyznając otwarcie, iż spędziła wieczór z nowym znajomym, rozbudziła ciekawość
rodziny. I jeżeli Patrick więcej nie zaproponuje spotkania, będzie czuła się bardzo
niezręcznie. Szczególnie wobec teścia, który chyba podejrzewał, że Hazard ją pociąga.
- Czy ojciec zna Long Wivutts? - zwróciła się do niego. - Jest kilka kilometrów
od Avecote. Właściciel chciałby coś o nim wiedzieć.
Nazwa domu wydawała się panu Conwayowi znajoma, lecz nic konkretnego
nie mógł sobie przypomnieć.
- 45 -
S
R
- Najlepiej zapytać jakiegoś znawcę architektury albo samemu poszperać w
bibliotece.
Nazajutrz lało jak z cebra, lecz nie zrażona tym Hester wybrała się do
biblioteki. Powiedziała, o co jej chodzi i razem z bibliotekarką poszły do działu
poświęconego historii regionalnego budownictwa. Znalezienie odpowiedniej pozycji
zajęło im dużo czasu, ponieważ Hester co chwila zapisywała zródłowe prace o innych
ważniejszych budowlach.
W końcu trafiły na świeżo wydany tom poświęcony historii mniej znanych
domów z szesnastego wieku. Hester krzyknęła z radości, gdy znalazła Long Wivutts.
Dom początkowo nosił nazwę Revel House i jako taki został opisany w ostatnim roz-
dziale. Serdecznie podziękowała bibliotekarce za pomoc, wypożyczyła książkę i
rozpromieniona wróciła do sklepu, gdzie powitał ją Patrick, jedyny klient, który przy
takiej pogodzie wybrał się po zakupy.
- Dzień dobry - zawołała zdziwiona. - Co cię wygnało z domu w taką pieską
pogodÄ™?
- Wczoraj cały dzień kisiłem się we własnym sosie, więc dziś postanowiłem iść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl