[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obecności zrobiono w protokole notatkę, że przesłuchiwana odmówiła podpisania protokołu,
po czym milicjant odprowadził Barbarę Kosicką do celi.
Z kolei na krześle naprzeciwko majora zajęła miejsce Honorata Pietrzak.
- Jak to było wtedy w sierpniu? - zapytał Krzyżewski.
Dziewczyna była mniej przystojna od Kosickiej. Już w czasie poprzedniego
przesłuchania major zorientował się, że jest i mniej inteligentna od swojej  szwagierki .
- Ja nic nie wiem - odpowiedziała cichym głosem Honorata.
- Przecież pani była w domu, kiedy Cieślik przyszedł do was prosto z więzienia? To
było 30 sierpnia 1957 roku.
- Ja nic nie wiem.
- Pokażę pani to, co pozostało z Cieślika...
Honorata zbladła jak płótno.
- Nie, nie! - krzyknęła głośno.
- Jak to byłe?
- Ja... Ja nie mogę odpowiedzieć.
- Ale Cieślik był u was w domu?
- Ja się boję mówić.
- Dlaczego? Przecież jeżeli pani nie brała udziału w zabójstwie, nic pani nie grozi.
Przyznanie się do wszystkiego i szczere opowiedzenie, jak było, może tylko poprawić pani
sytuacjÄ™.
- BojÄ™ siÄ™. Nic nie powiem.
- Boi siÄ™ pani Kosickiej i brata?
Dziewczyna nie odpowiedziała na to pytanie.
- To oni zabili?
Honorata wybuchnęła płaczem.
- Niech pan mnie nie męczy. Nic nie powiem. Boję się.
Major starał się uspokoić dziewczynę. Tłumaczył, że dla niej i dla innych będzie lepiej,
kiedy opowie, jak to wtedy było w mieszkaniu na Psich Budach. Starał się jej wyjaśnić, że
jeśli nadal będzie milczała, to sąd uzna wszystkich za zabójców Cieślika. A przecież -
świadczą o tym ślady na czaszce - zabił go tylko jeden człowiek. Inni, być może, są zupełnie
niewinni lub ich wina jest nieproporcjonalnie mała. Dlaczego wszyscy mają cierpieć za
jednego?
Honorata Pietrzak słuchała tych słów z wyrazem twarzy, z którego łatwo było odgadnąć,
że zgadza się z wywodami oficera, ale mimo to albo milczała, albo powtarzała:
- Boję się. Nie mogę niczego powiedzieć.
- Pani zna JaninÄ™ M.
- Tak. To nasza sÄ…siadka.
- Niech pani posłucha, co zeznała Janina M. - Major odczytał fragment zeznań świadka,
mówiący o rozmowie z Kosicką i o jej pobiciu przez Cieślika.
- Czy tak było? - zapytał skończywszy czytanie.
- Ja nie mogę, mówić. Oni by mi tego nigdy nie darowali - dziewczyna była znowu na
pograniczu płaczu.
Major uznał, że na dzisiaj wystarczy. Niech Pietrzakówna jeszcze trochę  dojrzeje do
przyznania się. Niewątpliwie po wypadkach w mieszkaniu Kosickiej Mieczysław Pietrzak, bo
on to najprawdopodobniej  zlikwidował swojego rywala, zapowiedział domownikom, że
jeśli którykolwiek z nich piśnie choć słówko, to spotka go los Cieślika. Dlatego dziewczyna
bała się mówić. Ale - major nie wątpił o tym - za kilka dni zrozumie, że może nie obawiać się
zemsty brata i to przez wiele, wiele lat. Wtedy pomyśli o ratowaniu własnej skóry i
przemówi. A wiedziała wiele, to było widoczne już z tego, co dotychczas powiedziała.
A jednak obydwa ogniwa, które Krzyżewski uważał za najsłabsze w łańcuchu,
wytrzymały próbę na obciążenie. Aańcuch, chociaż trochę nadwerężony, trzymał się nadal.
Wobec tego trzeba spróbować zerwać go w innym miejscu.
Z kolei zaczęło się przesłuchanie młodszego Pietrzaka. Tego, któremu na imię było
Józef. On to właśnie pracował w listopadzie 1957 roku przy rozbiórkach w rejonie ulicy
Kiełbaśniczej.
- Pracowaliście w Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Rozbiórkowych w 1957 roku.
- Chyba pracowałem - zgodził się Pietrzak.
- Przy ulicy Kiełbaśniczej też?
- Może i przy Kiełbaśniczej. W wielu miejscach się robiło.
- Ale Kiełbaśniczą powinniście pamiętać. Szczególnie to podwórze domu pod numerem
dwadzieścia dziewięć.
Po twarzy Józefa Pietrzaka przeszło ledwie widoczne drgnienie.
- Nie pamiętam. Robiło się, gdzie brygadzista kazał.
- A w nocy na Kiełbaśniczej nie bywaliście?
- Po co?
- %7łeby tam w gruzach ukryć ciało Cieślika.
- Ja nic nie wiem.
- Ale ja wiem. W dniu 30 sierpnia 1957 roku zamordowaliście w mieszkaniu Kosickiej
Jana Cieślika - mówił major - zakopaliście go w komórce pod rurą wodociągową. W
listopadzie, kiedy sąsiedzi bardzo narzekali, że coś w komórkach cuchnie, przestraszyliście
się. Baliście się, że ktoś może dać znać milicji. Postanowiliście usunąć zwłoki i schować je
gdzie indziej. Właśnie pracowałeś na Kiełbaśniczej i wiedziałeś, że tam, po wywiezieniu
cegieł, nikt już nie będzie zaglądał. Bo i po co? Doskonałe miejsce do ukrycia zwłok Cieślika. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl