[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przykrością informujemy, że nie jesteśmy zainteresowani jej
wydaniem. Życzymy powodzenia w dalszych poszukiwaniach
wydawcy.
Entuzjazm Ali z dnia na dzień coraz bardziej słabł. Z każdą
odmową przestawała wierzyć, że jej marzenie kiedyś się spełni.
Któregoś dnia zadzwonił telefon.
– Pani Alicja Kosiorek?
– Tak, to ja.
– Monika Kowalik z Wydawnictwa Bromer. – Alicja
przycisnęła mocniej słuchawkę do ucha.
– Czytałam pani książkę i jestem zachwycona. To bardzo
życiowa historia.
– Cieszę się, że się pani podobała. – Serce waliło jej jak
oszalałe. Nie wiedziała, co więcej mogłaby powiedzieć.
– Jesteśmy zainteresowani wydaniem tej pozycji.
– Serio?
– Serio.
– To cudowna wiadomość. Dziękuję. – Alicja rozłączyła się.
Zaczęła skakać, klaskać w ręce i śmiać się do łez.
Po dwóch miesiącach w drzwiach pojawił się listonosz z
wielkim pudłem.
– Paczka dla pani Alicji Kosiorek.
– To ja. – Ala była uśmiechnięta od ucha do ucha.
– Proszę tu pokwitować.
Alicja pokwitowała odbiór, po czym chwyciła za słuchawkę i
zadzwoniła do Majki.
– Już są! – krzyknęła rozentuzjazmowana.
– Twoje książki?
– Tak! Przychodź.
– Lecę!
Siedziały we dwie na podłodze i patrzyły z zachwytem na
kartonowe pudło.
– No już, otwieraj. – Majka szturchnęła Alicję.
Ala nożyczkami rozcięła pudło i wyjęła z niego egzemplarz
swojej książki.
Okładka przedstawiała pięć roześmianych kobiet i małego
chłopca. Stali na tle morza, wpatrzeni w spienione fale. Tytuł
wydrukowany był wypukłą jasnoniebieską czcionką. Ala palcami
przejechała po literkach, w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
– Pokaż. – Majka chwyciła w dłonie drugi egzemplarz.
Otworzyła i przeczytała wydrukowaną dedykację: „Dla Antoniny,
naszej najukochańszej babci”.
– Babcia jest z ciebie taka dumna. Ja też jestem! Wszyscy
jesteśmy!
Majka przytuliła Alę z całych sił.
– A teraz powiedz mi, jak sprawy z Michałem.
– Fajny z niego facet.
– Super! To kiedy kolejna randka?
– Nie wiem.
– On gra niedostępnego, czy co?
– Nie, ja jestem ostrożna.
– Aha.
– Nie chcę się spieszyć.
– Do czego? Do pocałunku?
– Choćby i do pocałunku.
– Śmierdzi mu z buzi? – zapytała Majka z rozbrajającą
szczerością.
– Nie śmierdzi.
– No to nie rozumiem.
– Ja też nie.
Ryknęły śmiechem.
Mama Alicji krzątała się po kuchni. Zawsze, kiedy się
spotykały, panowała nerwowa atmosfera. Nie potrafiły ze sobą
rozmawiać, chociaż obie tego chciały.
– Mamo, usiądź – powiedziała Alicja.
– Jeszcze tylko zmyję filiżanki.
– Mamo. – Alicja złapała ją za rąbek fartucha. – Proszę cię,
żebyś usiadła.
Kobieta usiadła. Przez chwilę patrzyła prosto w oczy swojej
córki. Czuła się niezręcznie.
– O co chodzi?
– Chciałam z tobą porozmawiać. O nas.
– O Krzysiu?
– Nie, mamo. O mnie i o tobie.
– Tak?
– Przepraszam, że nie spełniłam twoich oczekiwań, nie
poszłam na medycynę i wybrałam na męża człowieka, który nigdy
ci się nie podobał.
Zapadła cisza. Alicja zaczęła skubać kawałek czekoladowego
ciasta, które leżało na talerzyku.
– To nie tak. – Matka spuściła wzrok. – Jestem z ciebie
dumna i zawsze byłam. Po prostu chciałam, abyś dokonała
słusznych wyborów. Teraz wiem, że twoje wybory były twoimi
wyborami, a nie moimi. Cieszę się, że mam taką mądrą i piękną
córkę.
Alicja głośno przełknęła ślinę.
– Dlaczego mi nigdy o tym nie powiedziałaś?
– Nie wiem. – Kobieta wzruszyła ramionami.
– Ta podróż naprawdę dużo mi dała.
– Napisałaś książkę, która została wydana.
– To też. – Alicja uśmiechnęła się do matki. – Nauczyłam się
kochać siebie. Uwierzyłam w siebie. Poczułam, że jestem
wartościową kobietą, która może spełniać swoje marzenia, a
najważniejsze jest to, że wybaczyłam lekarzowi, który postawił złą
diagnozę, a Adamowi pozwoliłam odejść. On na zawsze będzie
tutaj – wskazała na swoją pierś. – Ale ja muszę żyć dla siebie i
mojego syna. Zmieniłam się w ciągu tych kilku tygodni bardziej
niż podczas całego życia.
Matylda pojechała do swojego rodzinnego miasteczka.
Odkąd się wyprowadziła, nie odwiedzała grobu córki. Szła szybko,
omijając kałuże. Kiedy przekraczała cmentarną bramę, zadrżała.
Przez chwilę się zawahała. Ścisnęła reklamówkę, w której niosła
znicze.
– Teraz nie mogę zawrócić – powiedziała do siebie. Szła
główną alejką przez kilkanaście metrów, następnie skręciła w
prawo, potem jeszcze kawałek prosto i w lewo. Doszła do celu.
Spodziewała się zaniedbanego grobu. Zastała posprzątany [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl