[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nem tak blisko mnie, że poczułem zapach cebuli w jej oddechu i zapytała:
 Jak siÄ™ szanowny pan zapatruje na moje biodra?
 No cóż  rzuciłem do mikrofonu  niczego sobie.
Odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła ruszać pośladkami, ocierając się niemal
o mojÄ… twarz.
 A moje okrągłości, szanowny panie? Jak się panu widzą?
 Muszę przyznać, że absolutnie wspaniałe.
Po każdej mojej odpowiedzi w głośnikach rozlegał się nagrany gromki śmiech  jak
w infantylnych amerykańskich komedyjkach w telewizji. Sztuczka była konieczna, bo
na sali nikt się nie śmiał, za to każdy starał się jak najmniej rzucać w oczy. Panienka
podeszła jeszcze bliżej mnie i zaczęła się wyginać tuż przy mojej twarzy, demonstrując
z kolei prawdziwy pieprzyk na pośladku, czarny i włochaty jak pająk.
 Podoba się szanownemu panu mój pieprzyk?
Po każdym pytaniu podsuwała mi do ust mikrofon, żeby wszyscy słyszeli moją od-
powiedz.
62
 Pewnie  odparłem  jest pani wspaniała w każdym calu.
 A co byśmy robili, gdybym panu zaproponowała noc we dwoje? Proszę nam do-
kładnie opisać.
 No cóż, nie bardzo wiem; pewnie byśmy się kochali do białego rana.
Pytaniom nie było końca. W dodatku zdesperowany zapomniałem o moim uru-
gwajskim akcencie i dopiero w ostatniej chwili zdołałem skorygować błąd. Wtedy za-
pytała, skąd jestem, nieudolnie przedrzezniając mój nieokreślony akcent, a usłyszawszy
odpowiedz, wykrzyknęła:
 Urugwajczycy są wspaniali w łóżku! Pan nie?
Nie pozostało mi nic innego niż okazać, że mnie to już nudzi.
 Wie pani co, chyba wystarczy.
Zrozumiała, że na mnie nie ma co liczyć, i rozejrzała się za innym rozmówcą. Gdy
tylko uznałem, że moje wyjście nie będzie zbyt ostentacyjne, pospiesznie opuściłem
kino i pieszo udałem się do hotelu, targany narastającym niepokojem, że wszystko, co
się tego wieczoru wydarzyło, absolutnie nie było dziełem przypadku.
Uwaga: Mamy generała, który gotów mówić
Poza kontaktami Eleny zbudowałem sobie własny, uboczny świat pracy, a to dzięki
przyjaciołom sprzed lat, którzy najpierw pomogli mi przy utworzeniu chilijskich ekip
filmowych, a potem przy wyprawach do poblaciones. Pierwszą osobą, którą odszukałem
po powrocie z Concepción, była Eloisa  piękna, elegancka kobieta, obecnie żona ja-
kiegoś znanego przemysłowca. Skontaktowała mnie ona ze swoją teściową, wdową po
siedemdziesiątce, odważną i sprytną, która walczyła z samotnością, oglądając namięt-
nie telewizyjne seriale i marząc skrycie, by naprawdę przeżyć coś niezwykłego i niebez-
piecznego.
Eloisa i ja prowadziliśmy wspólnie działalność polityczną na uniwersytecie, a na-
sza przyjazń skonsolidowała się w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej Salvadora
Allende, przy której oboje pracowaliśmy w dziale propagandy. W kilka dni po przylo-
cie dowiedziałem się przypadkiem, że teraz jest ona gwiazdą w jakiejś agencji public re-
lations i nie mogłem oprzeć się pokusie, by do niej zadzwonić, nie przedstawiając się
na razie, i sprawdzić, czy to rzeczywiście ona. Spokojny zdecydowany głos w słuchawce
mógł istotnie należeć do niej, ale coś mi nie pasowało w dykcji. Jeszcze tego samego
wieczoru zasiadłem samotnie w kawiarni przy ulicy Huerfano, skąd mogłem obserwo-
wać wejście do biura, gdzie pracuje, i zobaczyłem, że to naprawdę ona. Mało że wcale
nie było po niej widać upływu dwunastu lat od czasu, gdy widzieliśmy się ostatnio, to
wyglądała piękniej i wytworniej niż kiedykolwiek przedtem. Zauważyłem też, że nie ma
umundurowanego szofera, jak można by się spodziewać po żonie wpływowego burżu-
ja, ale sama prowadzi lśniące srebrzyste BMW 635. Wówczas postanowiłem przesłać jej
pocztą kartkę zawierającą jedno tylko zdanie:  Przyjechał Antonio i chce się z tobą zo-
baczyć . Pod tym fałszywym imieniem znała mnie z uniwersyteckiej działalności poli-
tycznej i miałem nadzieję, że jeszcze pamięta.
Nie myliłem się. Następnego dnia, punktualnie o pierwszej, srebrny rekin przejechał
na pełnym gazie koło agencji Renault, na rogu Apoquindo. Wskoczyłem do środka, za-
trzasnąłem drzwi, a ona zamarła i dopiero mój śmiech przekonał ją, że to naprawdę ja.
 Zwariowałeś!  wykrztusiła.
64
 Z całą pewnością  odparłem.
Pojechaliśmy na obiad do knajpki, gdzie byłem tylko raz, pierwszego dnia po przy-
jezdzie, ale zastaliśmy drzwi zamknięte i zabite deskami, a wisząca na nich kartka oznaj-
miała niczym epitafium:  Zamknięte na zawsze . Poszliśmy więc do znanej mi fran-
cuskiej restauracji w pobliżu. Nie pamiętam nazwy, ale jest wygodna, z dobrą obsłu-
gą, a znajduje się naprzeciwko najbardziej znanego i najelegantszego motelu w mieście.
Eloisę bawiło rozpoznawanie, do kogo należą samochody tych, co przyjeżdżali na go-
dziny miłości w czasie, gdy jedliśmy, a ja nie mogłem się dość nadziwić jej dojrzałemu,
wspaniałemu poczuciu humoru.
Od razu przeszedłem do rzeczy. Powiedziałem jej bez ogródek, jakie są przyczyny
mojego nielegalnego pobytu, i poprosiłem o pomoc w nawiązaniu kontaktów w miarę
nie ryzykownych dla kobiety z jej pozycjÄ…, chronionej przywilejami klasy, do jakiej na-
leży. Nie miałem wtedy jeszcze planu, jak kręcić w poblaciones przy braku politycznych
ojców chrzestnych, i sądziłem, że może to ona pomoże mi odnalezć wspólnych przyja-
ciół z okresu Unidad Popular, których straciłem z oczu w konspiracyjnej zawierusze.
Nie tylko z entuzjazmem przyjęła propozycję, ale przez trzy kolejne noce towarzy-
szyła mi w tajnych spotkaniach w tych dzielnicach miasta, gdzie było stosunkowo naj-
mniej niebezpiecznie pojawić się samochodem takim jak jej.
 Nikt chyba nie uwierzy, że BWW 635 może należeć do przeciwnika legalnej wła-
dzy  twierdziła zachwycona.
To dzięki temu nie aresztowano mnie pewnej nocy, kiedy w czasie konspiracyjnego
spotkania zostaliśmy zaskoczeni przez jedno z tych częstych wyłączeń prądu. Ruch
oporu nierzadko uciekał się wówczas do tej metody, zresztą nasi rozmówcy uprzedzili
nas o akcji. Najpierw dopływ prądu miał być odcięty na czterdzieści minut, potem na
godzinę, a w końcu na jakieś dwa-trzy dni i to dosłownie w całym Santiago. Spotkanie
przewidziane było na dosyć wczesną porę, jako że policja przy każdej takiej kolejnej
akcji wpadała w stan histerycznego, podwyższonego napięcia i zatrzymanych na ulicy
ludzi traktowała z całą bezwzględnością i okrucieństwem, a potem zaczynała się go-
dzina policyjna. W ostatniej jednak chwili coś nam wszystkim wypadło i nawet nie zdą- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl